niedziela, 28 czerwca 2015

Kilka tradycyjnych ogłoszeń parafialnych

Moi drodzy,

Ponieważ ostatnio otrzymałem kilka podobnych pytań (za które bardzo dziękuję), uprzejmie informuję, że:

- Tak, Spisek przeciwko ludzkiej rasie Ligottiego wedle wszelkich znaków na ziemi i pod ziemią wyjdzie w tym roku. Tak, przekład jest doskonały, Mateusz Kopacz zniszczył system tym tłumaczeniem, które w wielu punktach przebija oryginał. Ale po detale odsyłam do Okultury. Ja nie maczam w tym palców (poza moralnym wsparciem). Czy będzie jeszcze coś Ligottiego? Chciałbym i chętnie się zaangażuję, choć raczej nie w tym roku.

- Tak, Powrót jest jeszcze dostępny bez większych problemów. Chyba, że dla kogoś problemem jest kupowanie online. Nie, książki nie ma w tradycyjnych księgarniach. Zapraszam do sklepu wydawnictwa albo na allegro.

- Nie, nie planuję spotkań autorskich ani obecności na konwentach. Przykro mi, ale mieszkam i pracuję ponad 700 kilometrów od południowych granic Polski, a fandom to nie jest środowisko, w którym zupełnie dobrze się czuję.

- Tak, kolejne teksty są w drodze. Oprócz „Pokoju Anny” i „Raportu z placu budowy”, które doczekały się publikacji (odpowiednio „Histeria” i „Brama”), w autorskiej lodówce czekają sobie opowiadania „Raport z likwidacji placówki” i „Raport ws. objawień przy ulicy Cichej”. Pierwsze z nich, anonsowane wcześniej dwoma fragmentami jako „Placówka” wymaga jeszcze poprawek, tzn. dopisania dość sporej ilości materiału. „Raporty…” tworzą konceptualnie (nie fabularnie) całość.

Oprócz tego na warsztacie są jeszcze trzy teksty: „Jak rzeka”, „Dom pana Motta” i „Księga wyjścia rzeczy martwych” (której duże kawałki też gdzieś tu sobie leżą). Są dość obszerne, więc ich ukończenie pewnie jeszcze tochę mi zajmie (nie wiem,ile). O ile ukończene ich nie będzie równoznaczne z umieszczeniem ich w koszu. Zakładam też, że zamknięcie tych tekstów (jeżeli spełnią moje oczekiwania) zamknie jednocześnie materiał do nowego zbioru.

Gotowa jest powieść „Ziemia opętana”; niestety nie jestem póki co w stanie podać żadnych informacji na temat daty jej ukazania się. Wątpię, aby było to w tym roku. Niestety, nie wiem, czy będę kontynuował współpracę z Aghartą (tzn.czy Agharta jest zainteresowana współpracą ze mną).

Druga powieść, o roboczym tytule „Merkuriusz” jest rozgrzebana, w fazie nawet nie embrionalnej, ale zarodkowej; a dalsze prace czekają na możliwość poświęcenia większej ilości czasu na lekturę tekstów poświęconych teoriom „pustej ziemi” i pokrewnym (Fludd, Burnett, Symmes, ale także bardziej wnikliwe czytanie „Przygód Arthura Gordona Pyma…” Poe – na tym zestawie chciałbym oprzeć całość).

- Nie, autor nie planuje i nie przewiduje prób nawiązywania współpracy z większymi wydawnictwami. Większe wydawnictwa raczej nie są zainteresowane takim pisaniem, jakie uskutecznia autor, a i autor nie widzi możliwości, aby czynić swoje pisanie lżejszym, łatwiejszym i przyjemniejszym. Wiem, że jest to pretensjonalne wywyższanie swojego w gruncie rzeczy kiepskiego asekuranctwa.

7 komentarzy:

  1. Z kupnem POWROTU rzeczywiście nie ma żadnego problemu;zachęcam do kupowania w Agharcie jeśli ktoś się wacha;robiłem już tam zakupy kilkukrotnie praktycznie wykupując wszystkie ich pozycje (oprócz poezji i Dąbrowskiego) i zdecydowanie chwalę to wydawnictwo. Mam nadzieję,że Pan Stanisław wyda Pańską powieść zanim ktoś go z tym ubiegnie. P.s. MERKURIUSZ bardzo intrygujący koncept! Poza tym uwielbiam ARTURA GORDONA PYMA Poego;to chyba najbardziej weird opowieść Poe. Zresztą zainspirowała Lovecrafta do napisania W GÓRACH SZALEŃSTWA. Tekeli-li do dziś mi siedzi w głowie. Zresztą Ligotti również zaczerpnął Tsalal z opowieści Poe. Zaintrygował ten MERKURIUSZ. old weirdman

    OdpowiedzUsuń
  2. O tak, ja również Gordona uwielbiam, czytałem go tylko dwa razy więc kiedyś będzie trzeba go ponownie odświeżyć. Tekeli li - dokładnie weirdmenie:)

    A co do Gór Szaleństwa - pewnie się ze mną nie zgodzicie, ale uważam że to wyjątkowo słaby utwór Lovecrafta.

    Widzę panie Wojtku (że się tak spoufale wyrażę) wena twórcza nadeszła? , sporo nowych utworów się szykuje. Jakieś kłopoty z wydawcami? Mam nadzieję że coś jednak w tradycyjnej oprawie książkowej wyjdzie. Ja tam żadnych czasopism fantastycznych nie kupuje. Po tym co przeczytałem w zbiorze "Powrót" wydaje się że wydawcy powinni walić drzwiami i oknami..., nawet te 700 kilometrów nie powinno stanowić wielkiej przeszkody:)

    maszynistaGrot

    OdpowiedzUsuń
  3. W GÓRACH SZALEŃSTWA to moja ulubiona dłuższa forma literacka H.P.L. ale to w tej chwili bez znaczenia;chodziło mi o siłę oddziaływania utworu Poe która nie osłabła z upływem czasu ale wciąż inspiruje pisarzy weird fiction. Co do wydawców...z tego co zrozumiałem Autor skupił się na razie na pisaniu,na pracy twórczej i chyba konkretnych rozmów z wydawcą jeszcze nie prowadził. Autor dał się poznać jako osoba nadzwyczaj skromna. Nie otaczają Go skandale,medialne wrzaski,szumne,tandetne parcie do popularności. Z pewnością znajdzie wydawcę,nie wątpię w to-ale gdy już będzie na to gotowy. old weirdman

    OdpowiedzUsuń
  4. Co do "W górach szaleństwa", to mam mieszane uczucia wobec tego tekstu, choć oczywiście bardzo lubię klimat tego utworu i w zaanonsowanym "Merkuriuszu" planuję do niego nawiązywać.

    Co do kwestii wydawniczych - pewnym problemem z "Ziemią opętaną" dla wydawców może być to, że tekst jest jak na powieść relatywnie krótki. Ma ledwie ponad 300 tys znaków. Nie pamiętam, ile miał łącznie "Powrót", ale to było chyba ponad 500 K, a książka, biorąc nawet poprawkę na gęsty skład Agharty, nie jest zbyt gruba. Natomiast ani nie mam zamiaru "Ziemi..." spulchniać dodatkowymi wątkami (nie cierpię obecnej we współczesnej literaturze grozy tendencji do rozwadniania tekstu wątkami obyczajowymi i np. to, co wydaje Videograf jest dla mnie niestrawne), ani - po przemyśleniu tematu - dodawać do niej innych tekstów, ponieważ uważam, że ważna jest spójność stylistyczna, a "Ziemia..." od stylistyki moich krótkich form odstaje dość mocno (z tego powodu skrócona wersja nie weszła do "Powrotu"). Oprócz tego tekst jest dość gęsty, narracja jest niespieszna (co też pracuje inaczej niż w opowiadaniu).

    Wiem, że kwestie objętości nie są może szczególnie pierwszorzędne (skoro wydaje się coś tak daremnego jak zbiory drabbli (drabble - epika ery twittera), ale nic nie poradzę na moje czarnowidztwo. A co do moich wątpliwości odnośnie do Agharty - cóż, nie chcę wywlekać na wierzch spraw pomiędzy mną a wydawnictwem, ale o ile nie przeszkadza mi niszowość wydawnictwa (wprost przeciwnie; co więcej, chciałbym, by książki ukazały się w ramach jednej serii), to nie ukrywam, że komunikacja między nami mogłaby wyglądać nieco inaczej.

    OdpowiedzUsuń
  5. Być może to nie jest najlepszy rok dla Agharty która-mimo zapowiedzi-wyjątkowo nic w tym roku jeszcze nie wydała. Oby temat się wyjaśnił bo bardzo cenię ich publikacje. Co do objętości;proszę zwrócić uwagę na powieści Snerga-poza ROBOTEM wszystkie miały poniżej 200 stron (WEDŁUG ŁOTRA bodajże 180, ARKA podobnie,NAGI CEL chyba jeszcze mniej). Te powieści są bardzo intensywne,osaczenie bohatera sugestywne.Aby utrzymać szczytowe napięcie przez całą długość powieści końcówka nadchodzi dość gwałtownie;powieść bardziej urywa się niż kończy (zresztą podobnie jak u Lema w PAMIETNIKU ZNALEZIONYM W WANNIE,podobnie w pesymistycznym s.f. Zajdla,powieści Wnuka Lipińskiego,Fiałkowskiego itd). Grabiński też pisał krótkie powieści. Krótkie powieści to zazwyczaj okazuje się "mocny kaliber";są najczęściej konkretnym,mocnym przekazem artystycznym.old weirdman

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja akurat wątpliwości odnośnie do objętości nie mam;) Zresztą, uwielbiane przeze mnie "Lekcja martwego języka" Kuśniewicza czy "Kosmos" Gombrowicza to też nie są grube książki.

    Natomiast obecnie realia wydawnicze są takie, że wydawcy krzywym okiem patrzą na zbiory opowiadań, a od powieści wymaga się objętości (czego - podkreślam - nie cierpię).

    Fakt, dla Agharty to pewnie ciężki rok; w ogóle sytuacja na rynku wydawniczym, zwłaszcza dla małych podmiotów, nie jest za ciekawa, ale to już wszyscy wiemy... niestety.

    OdpowiedzUsuń
  7. Góry Szaleństwa na pewno mają walory literackie - opis geografii, krajobrazów, obcych cywilizacji. Jednak ogólnie jako utwór grozy wydają mi się koszmarnie słabe i nie dziwię się dlaczego przedwojenne "Weird Tales" odmówiło publikacji tej powieści (co podobno HPL bardzo przeżywał). Zestawienie tej nużącej opowieści z trzymającym w napięciu, zwrotnym, zaskakującym, genialnym Gordonem Pymem wydaje mi się nie na miejscu.

    Jeśli już chodzi o mój ulubiony dłuższy utwór literacki HPL-a, to zdecydowanie Charles Dexter Ward.

    maszynistaGrot

    OdpowiedzUsuń