poniedziałek, 14 grudnia 2015

Nowy fragment i zmiana tytułu

Jeżeli nie informowałem, to informuję: nie będzie "Ziemi opętanej", będzie "Nie ma wędrowca". I z "Nie ma wędrowca", które wyjdzie pewnie w przyszłym roku, ae nie wiem jeszcze kiedy, pochodzi poniższy fragment:

Miałem nie więcej niż dziesięć lat. Pojechałem z rodzicami do wujostwa, gdzie opiekę nade mną roztoczył kuzyn. Był jedynym towarzyszem zabaw mojego dzieciństwa. Długimi godzinami biegaliśmy między budynkami, po wąskich uliczkach, w zapuszczonych ogrodach, nieraz przeciągając te nasze wymyślane przygody w późną noc. Dopiero wtedy słyszałem nawołujące z oddali głosy rodziców, którzy wzywali mnie do domu.

Pewnego letniego, przytłaczająco lepkiego dnia, gdy wszystko zwiastowało nadejście popołudniowej burzy, mój kuzyn przyszedł zaaferowany, nieco wstrząśnięty, i powiedział, że musi mi coś pokazać. Chroniłem się w cieniu starej winorośli, pijąc sok. Zapytałem go, o co mu chodzi.
- Sam zobaczysz.
W jego głosie entuzjazm odkrycia mieszał się z bojaźnią; to, co chciał mi pokazać, a co zapewne sam ujrzał, było dlań jednako fascynujące i straszne.
- To niedaleko, ledwie dwie przecznice stąd. Weźmiemy rowery.
Wyprowadziliśmy z drewutni stare składaki. Opony zdradzały pewien deficyt ciśnienia, ramy były oklejone niezliczoną ilością nalepek, łańcuchy i koła zębate skorodowane. Wyjechaliśmy w upał.

Mijaliśmy, jak zawsze, betonowe ogrodzenia, za którymi rozrastały się krzewy róż, czarny bez, agrest i pokrzywy, stanowiące zieloną barierę, oddzielającą niską zabudowę robotniczej dzielnicy od wąskich, krzyżujących się pod prostymi kątami uliczek. Nad osiedlem majaczyły wielkie bryły zakładów kolejowych i sąsiadującej z nimi elektrociepłowni - potężne, ceglane budynki, strzeliste kominy (wśród nich wieża ciśnień) i parkan z betonowych płyt, zwieńczony gęstymi zwojami drutu kolczastego. Mój kuzyn jechał środkiem drogi, wskazując kierunek. Starałem się utrzymać jego tempo. Po chwili dotarliśmy w miejsce, gdzie kończyła się jedna z uliczek; u jej zwieńczenia wznosiła się brama zakładów. Krzysztof zsiadł z roweru i położył go, opierając kierownicą o szorstki, spękany asfalt. Uczyniłem to samo. Podszedł do przydrożnego rowu odpływowego, pełnego szlamu, częściowo zakrytego dziką roślinnością przebijającą z ogrodu obok ostatniego przy ulicy domu. Siknął ręką, pokazując, że mam iść za nim. Wpatrywał się w coś, co leżało przy kratce ściekowej.

Kiedy przystąpiłem do niego i stanąłem w jego cieniu, ujrzałem odciętą, oblepioną czarną mazią głowę ptaka. Wzdrygnąłem się, pełen obrzydzenia.
- To głowa koguta. Widziałeś kiedyś? - zapytał.
- Widziałem koguta. Ale głowę koguta bez reszty koguta nie - odparłem, siląc się na dowcip. Łaskotało mnie w gardle.
- Musiała tu spłynąć ściekiem, z ostatnią ulewą - powiedział Krzysztof. - W tym domu nie mają ptaków.
- Może kupili na targu - odparłem, wpatrując się w czarną, jakby spłaszczoną główkę o rozwartym dziobie. Na ochłapie tłoczyły się muchy i ich brzęczenie było, oprócz naszej rozmowy, jedynym dźwiękiem tej pory dnia.
- Wyrzucili by do kosza. Albo spalili. Nie rzucaliby za płot.
- Może jakiś kot się tym zainteresował i porwał.
- Jest już mocno zepsute. Musiało tu płynąć dniami. Kto wie, od kiedy tu leży.
Dziadek, jak jeszcze żył, opowiadał, że jak się kogutowi utnie głowę, to kogut jeszcze chwilę sam biega. I kura też.

Wpatrywaliśmy się w ptasi łepek, a ja wyobraziłem sobie dzień egzekucji. Dzień, który zaczął się pianiem, jak co dzień, jedzeniem, jak co dzień, obchodem podwórza, jak co dzień. Aż nagle nadszedł cień, nadciągnął jak chmura przysłaniająca słońce, a silna ręka złapała za szyję, za łapki, i mimo protestów wyrażanych desperackim biciem skrzydeł, zaniosła za jakąś szopę, by dzieci nie widziały, ku wystrzępionemu, szaroczarnemu pieńkowi, w który była wbita siekiera. Ten dzień był jak każdy inny, ale teraz ręka, która wcześniej sypała ziarno, teraz trzymała mocno, a po chwili już niczego nie było, tylko ten cień sprzed chwili rozrósł się, zgęstniał momentalnie, wszystko pochłonął.

Krzysztof szturchnął ochłap znalezioną nieopodal gałęzią. Koniec patyka zniknął pod czarną powłoką sklejonych szlamem piór. Muchy wzbiły się w powietrze, które wibrowało teraz ich brzęczeniem oraz gorącem; nabrzmiałe elektrycznością, brzemienne mającą uwolnić się za parę godzin siłą.

8 komentarzy:

  1. Całkiem nieźle się zapowiada. Choć tytuł "Ziemia opętana" o wiele mocniej brzmi niż "Nie ma wędrowca". Czyżby gwałtowna zmiana fabuły pociągała za sobą edycje tytułu?

    maszynistaGrot

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maszynisto bardzo jestem ciekawy Twojej recenzji po ukazaniu się powieści-mam nadzieję,że to stanie się jak najszybciej. Od siebie dodam Ci,że "Nie ma wędrowca" jest jedyną powieścią której ponownej lektury się po prostu boję-piszę poważnie. Bez oporów przeczytał bym "Rok 1984" Orwella jeszcze raz-jednak ponowna lektura powieści Wojtka Guni-którą zamierzam przeczytać w święta-napełnia mnie niepokojem. To jedyna powieść której ja się po prostu boję. Myślę,że kiedy już ją przeczytaż zrozumiesz co miałem na myśli-jestem tego pewny. Pozdrawiam-old weirdman.

      Usuń
  2. Akurat fabuła gwałtownie się nie zmieniła - w porównaniu do wersji ukończonej na początku tego roku dodałem kilka scen, które mają tekst wzmocnić, że tak powiem, "strukturalnie". Natomiast poprzedni tytuł był wprawdzie mocny, ale niekoniecznie poprawny i niekoniecznie w zgodzie z tematem (bycie opętanym sugeruje posiadanie podmiotowości, a tymczasem powieść traktuje w znacznej mierze o bezpodmiotowości). No i przyznaję, że w pewny momencie zapragnąłem tytułu, który będzie tak daleko jak tylko możliwe od różnych horror-klisz. Bez "opętań", "otchłani", "ciemności" itd. Akurat trafiłem na ten fantastyczny wypis z Muttavali w tłumaczneiu Ireneusza Kani i uznawszy, że świetnie pasuje na motto książki, zaczerpnąłem z niego także tytuł.

    OdpowiedzUsuń
  3. Z pewnością Weirdmanie jak przeczytam 'wędrowca' to zamieszcze recenzje. Właśnie po raz czwarty skończyłem czytać "Proces" Kafki. W związku z tym napisałem swój komentarz, może też Ciebie zainteresuje

    http://lubimyczytac.pl/ksiazka/228374/proces

    A "Rok 84" w sumie też cztery razy przeczytałem, choć myślę że jeszcze wiele razy będe miał tę książke w ręku.

    maszynistaGrot

    OdpowiedzUsuń
  4. Jasne,dzięki,przeczytam.old weirdman

    OdpowiedzUsuń
  5. Myślę, że nie będzie niespodzianką, jeżeli powiem, że "Proces" jest jedną z tych książek, które pchnęły mnie do takiej a nie innej formy ekspresji. I gdybym miał wskazać książkę, która nauczyła mnie "nieoczywistego i upiornego widzenia zwyczajności", to byłby to właśnie "Proces".

    Ale tak nawiasem mówiąc - właśnie, po raz pierwszy od przeszło roku (gdy ukończyłem pierwszą wersję) przeczytałem całość NMW i doszedłem do wniosku, że jeżeli "Powrót" był jakoś odrębny w stosunku do polskiego współczesnego horroru, to NMW będzie chyba jeszcze bardziej szło "w bok", choć paradoksalnie jest to tekst bardziej realistyczny, a i niesamowitość przynależy bardziej do konwencji ghost story niż surrealistyczne weird. Nie piszę o tym, żeby się pochwalić czy pożalić, po prostu pomyślałem, że może to być dla was jakoś interesujące (Old Weirdman chyba dobrze wie o czym mówię, jako że czytał już wszystkie wersje, począwszy od tej, która jako dłuższe opowiadanie nie weszła do "Powrotu").

    OdpowiedzUsuń
  6. Przede wszystkim NMW to powieść egzystencjalna ale chyba bliższa egzystencjalizmowi tworzonemu przez np. A. Cumas niż Kafke. Poza tym to powieść realistyczna-nawet naturalistyczna-ale co najważniejsze,zdecydowanie najważniejsze:to powieść wielointerpretacyjna! A pisząc to mam na myśli naprawdę wiele interpretacji-nad którymi w przyszłości będą łamać sobie głowę częściowo my (czytelnicy),częściowo przyszli badacze. Ja też mam swój ulubiony wątek z tej powieści;taki który dla mnie jest najważniejszy;taki o którym samo myślenie mnie boli-założę się,że każdy znajdzie w tej powieści własną osobistą "szkatułkę" najbliższą mu. I w tym kontekście dokona interpretacji tej powieści. Jedno wiem na pewno:z pozycji czytelnika nie będzie tylko jednej interpretacji NMW.old weirdman

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale żeby uspokoić czytelników muszę szybko dodać,że NMW to powieść grozy! I to grozy przytłaczającej!old weirdman

      Usuń